Jechałam na te spotkanie z wieloma obawami, ale już ze świadomością z jakim lekarzem będę mieć do czynienia. Oczywiście, jak to w życiu bywa..poległam. Nie wiem kto tu jest chory, kto tu potrzebuje pomocy psychiatrycznej, psychologicznej czy innej, Może mnie powinno się umieścić w zamkniętym ośrodku? Nie rozumiem co się wokół mnie dzieje, nie rozumiem prostych słów jakie się do mnie kieruje. W tym przypadku mój kontakt z lekarzem gdzieś się mijał w przestrzeni. Mogą powątpiewać w swoje zdrowe zmysły.
Konsultacja psychiatryczna dziecka po Niepożądanym Odczynie Poszczepiennym. Autor: Counselling, na licencji CC0 Creative Commons, pixabay.com |
Wchodzimy do gabinetu. Lekarz nas skojarzył po zerknięciu w notatki. Brak wywiadu. Brak zainteresowania tym z czym przychodzimy, jaka jest historia dziecka. Nie dopuszczanie mnie do głosu, przerywanie mi. Tym razem byłam na granicy wybuchu z powodu narastającej mnie z sekundy na sekundę frustracji. Miałam ochotę wstać , uderzyć pięścią w stół i wykrzyczeć: "Co to jest? Po co Ty lekarzu tu jesteś? Co Ty wiesz o moim dziecku? Masz go do DUPIE! Nie obchodzi cię co mam do powiedzenia! Masz rentgen w oczach, jesteś jasnowidzem, wróżką z magiczną kulą?"
Podam kila przykładów, które zapamiętałam.
1. Kwestia przybierania na wadze i braku sygnalizowania głodu. Lekarz nie dał mi dojść do słowa, kiedy próbowałam powiedzieć krótko i zwięźle jak to wyglądało, jak był karmiony i jak wyglądały przybory i zastoje wagi od porodu oraz od dnia szczepienia do teraz. Lekarz wydedukował, że syn podwoił wagę na 6 miesięcy, a potroił wagę na rok i jest ok... Temat się urwał w tym zakresie. Lekarz powiedział co wiedział i temat poszedł w i inną kwestię. Dodam tylko, że syn mając 2 lata wazy 10kg. Nie przybiera na wadze już prawie 7 miesięcy. Na dzień szczepienia praktycznie podwoił wagę (16 tygodni). Potem waga stanęła, po ok. 2 miesiącach od szczepienia . Ważył 7kg od ok 8do 13 miesiąca życia. Więcej na ten temat napisałam w poście: Zaburzenia odżywiania- historia od dnia szczepienia do 23 miesiąca życia.
oraz w poście: Zaburzenia odżywiania. Ciąg dalszy historii. Okres od 22 do 24 miesiąca życia.
Wiec gdzie tu na litość boską było potrojenie wagi na rok? Jak on ważył 7kg ? Oczywiście nie było jakiejkolwiek możliwości powiedzenia o tym, że syn nie sygnalizował głodu i pragnienia od momentu zaszczepienia. Nie mogłam się przebić ze słowami bo lekarz mnie zagadywał. Mówił swoje i co miałam zrobić? Myślałam, że „szlag mnie trafi”.
2. Następna kwestia dotyczyła tego co syn je. Mówię:
- "Je 2 serki Tutti z biedronki. To jest ok 300 kalorii na dobę."
Już nawet nie zdarzyłam dodać jak to wyglądało na przestrzeni miesięcy. Lekarza to nie obchodziło co mam do powiedzenia dalej. Lekarz zaczął pytać:
- "Ale je warzywa, owoce”? i coś tam jeszcze? Dokładnie nie pamiętam co dokładnie wymieniał.
- Mówię: "Nie". "Nie". "Nie. Syn je 2 serki Tutti z Biedronki na dobę".
- Na co lekarz: "Ale na pewno tak nie jest. A je tamto i tamto"???
- Ja: "Nie, nie je. Je 2 serki" (!!!).
Po tej fascynującej wymianie zdań znów temat się urwał i "rozmowa" przeszła na inny wątek. Lekarza nie interesowała prawda, wywiad, informacje. NIC.
3. Następnie lekarz wspomniał, że: "Takie małe dziecko nie musi mieć kontaktu z psychologiem w TYM wieku". On jest za mały na to.
Kolejny raz myślałam, że wyjdę z siebie, ale nie zdarzyłam bo temat zszedł na inny watek. Nie do końca jestem w stanie zrelacjonować tego spotkania dokładnie i w całości, bo nie nadążałam psychicznie za lekarzem.
4. Lekarz faktycznie dobrze stwierdził, że syn powinien być dokładnie przebadany pod kątem możliwych chorób fizycznych. Zgadzam się z tym. To musi być zrobione . Na pewno niezbędne są badania będąc na oddziale gastroenterologicznym i endokrynologicznym. Tu przyznałam lekarzowi rację. Lekarz nawet dodał, że musimy zostać skierowani przez pediatrę do kliniki specjalistycznej. Syn musi mieć wykonane kompleksowe badania. Nie może być tak, że nie przybiera na wadze bo wpływa ma jego ogólne zdrowie i rozwój, będzie to szkodliwe na przyszłość. Ok. Tu jak najbardziej nie neguje.
To była jedyna jakaś normalna opinia.
5. Lekarz zapytał się mnie czy mam wypis ze szpitala gdy syn miał roczek. Pisałam o tym pobycie w szpitalu w poście: Zaburzenia odżywiania- historia od dnia szczepienia do 23 miesiąca życia.
Powiedziałam, że nie,. Nie wzięłam na wizytę dokumentów ponieważ miałam je na pierwszym spotkaniu i lekarz nie chciał nawet do nich zajrzeć...Lekarz tego nie skomentował, bo przecież....
Mówiłam, że były problemy , że nie chciano nam wcale zrobić dodatkowych badań. Nie dostaliśmy skierowania na badania specjalistyczne, czy skierowanie do bardziej specjalistycznego szpitala. Niestety, lekarz tez się na ten temat nie wypowiedział.
6. Lekarz zapytał czy byłam z dzieckiem u alergologa, żeby wykluczyć alergie. Powiedziałam, że "TAK" i zaczęłam sama z siebie opowiadać przebieg. Myślałam, że tak być powinno, że wyjaśnia się pokrótce co i jak... Lekarz po może trzech moich zdaniach zaczął mi przerywać, nie dawał mi dojść do słowa. Nie chciał słuchać, a szkoda. Może napiszę oddzielny post na temat tych wizyt, ponieważ byłby to dobry przykład ilustrujący jak funkcjonuje w praktyce nasz chory system zdrowia.
7. W kwestii szczepień mąż zapytał czy kolejne szczepienie będzie dla syna bezpieczne, czy mogą się pojawić podobne lub te same objawy. Lekarz aż się wyprostował, spiął w sobie. Powiedział, że "nie wie, że nie jest w stanie tego ocenić, że może tak być". Podkreślał kila razy: „ że to MY uważamy, że jakieś objawy pojawiły się po szczepieniu", bez zapytania co dokładnie się działo. Napomniał tez, że "MY uważamy, iż to od szczepienia", ale może za tym stoi jakaś choroba dziecka. To trzeba diagnozować u specjalistów.
8. Na koniec dostaliśmy receptę na lek ("syrop na apetyt"), który ogólnie może dobrze wpłynie na rozwój mózgu dziecka. Dokładnie jest to lek psychotropowy na schizofrenię o nazwie: "Rispolept, roztwór, 1mg.". Sprawdziłam za pomocą internetu co to za lek.. i cóż...nie wiem, czemu takiemu maluszkowi został on przepisany. Chyba żeby mu bardziej zaszkodzić? Może ktoś z czytelników mi podpowie?
9. Zapomniałabym. Dostaliśmy również skierowanie do psychologa w ramach placówki. Chociaż lekarz był sceptycznie nastawiony na tą relację. Powątpiewał, czy psycholog w ogóle nawiąże z synem kontakt.
Przerażające jest w tym wszystkim to, że tacy i podobni lekarze dopuszczają do szczepień, to oni decydują o tym czy dane dziecko powinno mieć odroczenie czy nie. Na prawdę staram się dawać każdemu wolne prawo do szczepień własnych dzieci, ale... na litość boską. Nie rozumiem tego systemu. Poszłam, zaszczepiłam i co mam wraz z mężem z tego?? Nawet wywiadu lekarz nie zrobi, bo po co? Po co płacić składki zdrowotne? Na co? Na kogo? Gdzie jest ta odpowiedzialność lekarzy za swoje decyzje? Za jakiś czas usłyszę, że moje dziecko to w ogóle NOP-u nie miało i mi się to przyśniło albo że wymyślam.
To NAM POWINNO państwo płacić grube pieniądze za to, że państwo doprowadziło do powikłań u naszego syna! On w ogóle powinien być poza system dopuszczającym do kolejnych szczepień! Nie powinnam nawet minuty martwić się tym, że przyjdzie nam płacić grzywny za nie wypełnianie obowiązku szczepiennego. Każdy lekarz, czy urzędnik, który będzie nas zmuszał do szczepienia, powinien mieć wytoczoną sprawę przez prawnika za to, że świadomie chce zniszczyć dziecku zdrowie, że dąży do jego okaleczenia lub śmierci.
Żyjemy w chorym kraju. W Polsce można tylko płacić podatki , pracować do śmierci, potem szybko umrzeć. Nikogo nie obchodzi dziecko. Mam momentami dosyć. To kościół, to media prawicowe tylko o aborcji piszą, o poszanowaniu prawa do życia dzieci nienarodzonych. Ale dzieci z NOP-ami to nie widzą? Tu już Jezusa nie ma? To już jest zgodne z nauczaniem Boga? Gdzie są ludzie, którzy staną za takimi dziećmi i ich rodzinami? Mamy tylko nagonkę i straszenie rodziców.
Żałuję, że urodziłam się Polką. W kraju bez przyszłości. Dla nas i naszych dzieci. Nie wiem po co nasi przodkowie przelewali krew za ojczyznę. W Polsce coś znaczysz wtedy, gdy masz odpowiedni status społeczny, pieniądze i znajomości. Przeciętny człowiek jest NIKIM. Można go gnębić, można mu zabrać wszystko (lub prawie ) wszystko co posiada. Jak nie dosłownie, to pośrednio, chociażby poprzez nękanie grzywnami i całym tym procesem administracyjnym , od momenty gdy przychodnia zgłosi dziecko i rodziców do Sanepidu.
Izabela
Kilka słów o mnie: Na początek. Kim jestem? O blogu nie-szczepie.
Specjalista neurolog- doświadczenie.
Jakie mam korzyści z tego, że nie szczepię dziecka?
Zapraszam na facebooka :-) link
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń