Agresja i wrogość medialna wobec "antyszczepionkowców".

Agresja i wrogość medialna wobec "antyszczepionkowców". Autor: daniel Tafjord, unsplash.com
 Medialna nagonka dla zwolenników dobrowolnych szczepień ma miejsce w telewizji i na szeroką skalę w internecie. O co w tym chodzi? Dlaczego tak się dzieje? Ku czemu ma to prowadzić?

Moim zdaniem zakłamana, pełna jadu i wyrachowania nagonka ma jedno na celu. Skłócanie społeczeństwa między sobą. Stara i pewna metoda oddziaływania na masy. Myślimy sobie:
- „Przecież o dobro dzieci w tym chodzi. O bezpieczeństwo, zdrowie i życie najmłodszych”.
Nic bardziej mylnego.
Środowisko postulujące wolny wybór w kwestii szczepień marginesie się i sprowadza do rynsztoku umysłowego. Kreuje się takich ludzi na niebezpiecznych, na niepoważnych, na nieodpowiedzialnych, działających pod wpływem emocji, a nie rozsądku, na mniej inteligentnych, i innych.
Tylko dlatego, że w 21 wieku ktokolwiek wyrazi na głos pogląd inny niż chce Władza Państwowa. Taka nasza polska „wolność”, „demokracja”, „wolności obywatelskie” – które początek i koniec mają tam gdzie uzna Wyższy Urzędnik, Polityk, czy inna Wysoka Persona.

Nie dajmy się prowokować, dzielić między sobą.
Dzieci mają być zdrowe to niech będą zdrowe. Czemu nie ma nagonki medialnej na krzywdy, niesprawiedliwość jakie doznają dzieci pozbawione dostępu do specjalistycznych leków i terapii? Dostępu do specjalistów i zabiegów? W Polsce są setki tysięcy ciężko, przewlekle (szczepionych) chorych dzieci. Codziennie stacje telewizyjne emitują sploty fundacji, zbierających pieniądze na dzieci, pozostawione samym sobie, gdzie rodzice zostają sami. Jesteśmy zachęcania do oddanie smsa na chorą Anię czy Krzysia, ponieważ Władza postanawia nie dofinansowywać leczenia dzieciom. Tym samym doprowadzając do cierpienia, trwałego inwalidztwa czy nawet  śmierci dzieci.

- Czy to jest ETYCZNE?
- Podwójna moralność?

Nie ma dyskusji o powikłaniach poszczepiennych, ani o odpowiedzialności za utratę zdrowia dzieci, jeśli ich doznają. Rodzice są przymuszani, zastraszani codziennie w przychodniach czy poprzez urzędników do szczepień.

Pewien czas temu dowiedziałam się od lekarza, że mogę, wręcz muszę, powinnam szczepić drugie dziecko i NIE MA znaczenia, że starszy syn miał ciężkie powikłania. Jakie to ma znaczenie? Czy pierwsze zdrowe? Czy drugie będzie zdrowe? Kogo to sprawa? Przecież jesteśmy takimi moralistami. Wiemy najlepiej co dobre jest dla nie naszych dzieci. Dodam, że badanie dopuszczające do szczepienia sprowadzało się do osłuchania i zajrzenia do gardła. Pomimo obciążonego wywiadu.
Dziś mogę z marszu szczepić młodsze dziecko, a co mi tam. Lekarz będzie zadowolony. Pielęgniarka uśmiechnie się do mnie z sympatią. Wesoło wymienimy grzecznościowe frazesy. Wyjdę z dzieckiem i co stanie się dalej jeżeli szczepionka wywoła powikłania, jak przy pierwszym dziecku? Od początku zacznie się walka?  Kto mi wtedy pomoże? Tamten lekarz czy pielęgniarka? Może jakiś urzędnik z Sanepidu zasponsoruje terapię dla dziecka? Co z prawami dziecka do zdrowia, prawidłowego rozwoju w społeczeństwie?

Nie musiałabym tego pisać. Nie muszę prowadzić bloga. Nie muszę NIC robić, lecz chce sama z siebie. Chce zwrócić uwagę szerszemu gronu społeczeństwa, że należy rozmawiać o szczepieniach oraz o tym jak traktuje się  podmiotowo rodziców.
Dlaczego mam się bać? Dlaczego mam być zastraszana? Dlaczego na moim dziecku – wbrew mnie - ma być podejmowane tak wysokie ryzyko utraty zdrowia lub życia? Jakie prawa mają moje dzieci? Wyrażam swój sprzeciw. NIE wobec szczepie w Polsce, a wobec metodom ich stosowania. W sposób przymuszający, poniżający, niszczący rodzinę w sferze finansowej i emocjonalnej.
Cała ta manipulacja medialna nie jest skierowana ku dzieciom, ku potrzebującym, a przeciwko rodzicom próbujących wychylać się „przed szereg”.

Co jakiś czas słyszę w mediach taki poważny argument przeciwko nieszczepiącym:
- „Rodzice są zbyt emocjonalni.”
 Po czymś takim siadam w fotelu i nie wiem czy mam płakać czy śmiać się z tego. Czy wypowiadający takie sformowania człowiek stosuje sarkazm, kpinę wobec tak poważnych tematów? Od kiedy to emocje są niedozwolone? Owszem. Dzieci to gruszki. Więcej emocji towarzyszą sprawy drzew i zwierząt. Kto by tu myślał o niemowlętach. Czyż… nie?  Chciałabym w twarz usłyszeć, że jestem „zbyt emocjonalna” pisząc lub mówiąc o swoim synku. Albo, że nie mam „prawa” wypowiadać się w tych kwestiach ze względy na brak wykształcenia medycznego.
Mam prawo bać się o dzieci. Mam prawo do wiedzy o stanie zdrowia dziecka. Mam prawo do wiedzy na temat tego co zostanie podane dziecku, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Obowiązkiem lekarzy jest zapewnić BEZPIECZEŃSTWO zdrowotne dzieciom, biorąc pełną odpowiedzialność za swoje decyzje medyczne.

Rodziców świadomych przybywa, tak samo jak nadal cała rzesza rodziców szczepi dzieci bezwolnie, bez najmniejszej refleksji. W tej całej zaciętej batalii, zwalczającej rodziców nieszczepiących tracą tylko dzieci. Ich dobro jest zapomniane. O te dzieci nikt poza rodzicami - nie upomni się. Nie zawalczy.

Zastraszanie jest sposobem mającym podporządkować, zdyscyplinować jednostkę. Dzielenie ludzi miedzy sobą ma na celu łatwiejsze kontrolowanie większych grup społecznych.  Zaś Emu zawsze schowa głowę w piasek, przy niekorzystnych wiatrach i uda, że nawet nie istnieje.

Izabela


O blogu: link
Wolny wybór, a szczepienia: link
Odroczenia od szczepień: link
Szczepić dorosłych? link
Ruch antyszczepionkowy: link
Odpowiedzialność za Niepożądane Odczyny Poszczepienne: link
Nie szczepisz? To płać. link
Szczepienia, a odporność populacji: link
Punkt patrzenia zależy od...:link




Facebook: link














About Nie szczepię

Nie szczepię
Recommended Posts × +

0 komentarze:

Prześlij komentarz