Druga ciąża, drugi poród, drugie dziecko. Czy było warto?

I po ciąży.
Czas szybko ucieka. Pamiętam początki ciąży. Pulsujące bóle głowy, zawroty głowy i osłabienie. Patrzyłam w przyszłość z ciężkim sercem. 40 tygodni wydawało się wiecznością. Tak to właśnie w życiu jest. Złudnie uważamy, że mamy CZAS na wszystko, jesteśmy przecież "młodzi", czy to ciałem czy duchem. Całe życie przed nami. Jednak tak nie jest. Czas pędzi jak huragan, nie zatrzymuje się nawet na chwilę.

Po ciąży pozostały tylko wspomnienia, które z czasem zatracą wyraziste barwy. Stąd ten post. Dla mnie osobisty. Zresztą, jak większości treści. To moje własności, moja cześć mnie , uwieczniona w słowie pisanym.

Bałam się ciąży. W Polsce nie żyje się prosto. Decyzja o dziecku opatrzona jest obawami i strachem o przyszłość dziecka, czy nas jako rodziców. Stabilność pracy, zarobki, kwestie lokalowe, zdrowie. Czyli podstawy egzystencjalne.
Druga ciąża, drugi poród, drugie dziecko. Czy było warto? Autor: Carlo Navarro, unsplash.com
Nie żałuję. Ciąża przebiegała pomyślniej niż pierwsza. Nie brałam leków. Może kilka razy zażyłam Nospę. Nie miałam czasu skupiać się tyle na sobie. Obawiałam się tego jak syn zareaguje, gdy przestanę go nosić na rękach. Zniósł to normalnie, naturalnie. Stad umocniłam się tylko w przekonaniu, że dziecko nie przyzwyczai się do noszenia na rękach.:-) Lękałam się też tego jak dam rade z kąpielą w zaawansowanej ciąży. Wejść do wanny to można, gorzej z niej wyjść, czując się jak wieloryb ze skrętem jelit. :-) Udało się. Tylko kilka razy poprosiłam o pomoc w tym względzie. Podobnie przebiegały kąpiele syna. Byłam w stanie przenosić go na rękach z łazienki do pokoju. Z wyjątkiem ostatnich kilku tygodni przed porodem.
Nie byłam tak czynna ruchowo w stosunku do syna, lecz pomimo tego dałam sobie radę zorganizować tak zabawy aby chociaż częściowo spędzić wspólnie czas z nim. Prawdopodobnie gdyby syn umiał mówić to by swoje zdanie w tym względzie wyraził, jak on ten okres ciąży przeżył. Pewnie nie współgrało by to z moimi odczuciami. Co by nie było - starałam się i to jest ważne.

Poród minął dobrze, pomijając bóle porodowe, skurcze, bóle parte, nacięcie krocza praktycznie na moich oczach, zszywanie. Zanim zdecydowałam się wyjechać do szpitala skurcze miałam co 5 minut. Jak wychodziłam z domu pojawiały  się już co 3 minuty. W szpitalu byłam z 25 minut na izbie przyjęć. Skurcze dość częste, niemierzone już przeze mnie. Nie narzekałam na głos, dałam radę to przetrwać. Na sali porodowej byłam chyba 1,5 godziny. Kiedy już zaczęłam odczuwam na tyle mocne skurcze, że wołałam o gaz znieczulający, to już położna mi go nie podała mówiąc, że zaraz urodzę. Faktycznie miała rację. Urodziłam po 15 minutach.
Porównując oba porody ten był jeszcze szybszy. Bardziej współpracowałam. Częściej słuchałam poleceń położnej. Byłam bardziej przytomna pomimo braku znieczulenia.
Na co mogę zwrócić uwagę to, że jednak drugi poród jest łatwiejszy w tym sensie, że kobieta już wie co ją czeka, ma już doświadczenie. Poród drugi czy kolejny może przebiegać  szybciej więc warto o tym pamiętać zwlekając jak najdłużej z udaniem się do szpitala.

Rodziłam sama. Miałam obawy do końca dlatego, że nie wiedziałam jak i ile będzie przebiegać sama akcja porodowa. Okazało się, że poszło szybko. Uważam po 2 porodach, że mężczyzna jest zbędny na sali porodowej. Albo inaczej. Przydaje się w początkowej fazie porodu, gdy rozwarcie jest małe i nie postępuje lub postępuje godzinami. Wówczas osoba towarzysząca pozytywnie wpływa na kobietę. Poza tym, kiedy bóle nasilą się ważniejszy jest kontakt z położną, bo to ona będzie mówić co robić w danym momencie.

Obawiałam się, że mogą mnie spotkać jakieś nieprzyjemności na sali porodowej oraz w trakcie całego pobytu szpitalnego. Czasami można usłyszeć różne historie kobiet w całym kraju, które sponiewierane na „porodówkach” przechodzą traumę... Na szczęście opatrzność Boża mnie uchroniła od początku do końca. Poród, przebywanie na sali poporodowej okazał się pomyślny. Praktycznie nie spotkałam się z nieprzyjemnymi sytuacjami. Personel zachowywał się neutralnie.
Na sali po porodzie miałam o tyle szczęście, że trafiłam na miejsce tuż obok łazienki więc nie musiałam nawet daleko się przemieszczać osłabiona. Jedyny minus, jaki pojawił się na oddziale to fakt, że 2 czy 3 razy trafiłam na duszący dym i  zapach z papierosów w łazience. Za pierwszym razem o mało nie zemdlałam. W ostatniej chwili zdołałam otworzyć drzwi i zaciągnąć się tym razem świeżym, czystym powietrzem.
Pobyt w szpitalu trwał 3 dobry. Uważam, że pobyt 3-dobowy w szpitalu ma wiele plusów. Przede wszystkim monitorowany jest stan zdrowia noworodka. Mama może wypocząć. To prawda, że w szpitalu jest NUDNO. Chcę zauważyć, że nudą nie będzie zainteresowana mama, która urodziła pierwsze dziecko. Ja osobiście odpoczęłam , wiedząc, że w domu czeka na mnie wymagający 2 latek. Wiedziałam, iż odpoczynku nie będzie po powrocie.
Poradziłam sobie z karmieniem piersią. Musze przyznać, że doświadczenie pierwsze nabyte przy synku wiele mnie nauczyło. Ból piersi, popękane brodawki sutkowe ze strupkami miałam przez około 6 dni. Jednakże one zeszły. Smarowałam Linomagiem, swoim pokarmem, wietrzyłam. Ranki wygoiły się.:-) Przy synku karmienie piersią było trudniejsze i bolesne przez pierwsze tygodnie. Więcej o tym pisze w poście: Początki. Wklęsłe brodawki. Ból przy karmieniu piersią.

W kwestii szczepień obawy miałam ogromne. Przeszłam ten czas dobrze. Nie miałam nieprzyjemności. Nie epatowałam swoimi poglądami. Nie nawracałam nikogo. To nie był czas ani miejsce do rozmów na te tematy. Nie miałam nawet na to chęci. Szanuję cudze zdanie. Nie próbowałam przekonywać, chociaż nie zgadzałam się z niektórymi usłyszanymi poglądami. Cóż, takie życie. Niech każde dziecko będzie zdrowe. Czy szczepione, czy nieszczepione.

Moje odczucia do nowonarodzonego dziecka? Bardzo dobre. Brak objawów "baby bluesa". Dziecko zaakceptowałam natychmiast. Przypominało to napływającą falę Miłości, w której czułam się silna i pewna siebie. Czułam, że córka jest z mojego ciała i z mojej krwi. Jak ją ujrzałam wiedziałam, że moje życie bez niej nie istnieje. Co ciekawe wcześniej nie wyobrażałam sobie, że mogę kochać jakieś inne dziecko poza synkiem.
Oczywiście, moja malutka jest Naj Naj we wszystkim. Jest idealna pod każdym względem.:-)Jestem zmęczona, lecz dumna i szczęśliwa.

To niesamowite jak kobieta się zmienia. Kolejny raz przekonuję się o tym, iż można posiadać światopogląd taki czy inny - ale to doświadczenie je weryfikuje. Nie odwrotnie.

Mogłabym tu pisać słowa zachwalające posiadanie dzieci. Ich wpływ na życie kobiety. Jednak na ta chwilę muszę zrezygnować z tego z tematu z braku czasu. Może innym razem zapisze coś w swoim "szkicowniku".

Jestem ciekawa jakie Czytelniczy mają doświadczenia z drugą/kolejną ciążą, porodem? Jak przebiegało karmienie piersią?
 Izabela




Inne posty o podobnej tematyce:
Karmienie piersią. Obawy.
Czas po porodzie w szpitalu. Co mnie zaskoczyło.
Nie masz pokarmu - nie dasz rady karmić piersią.
Czas połogu. Codzienność z noworodkiem młodej mamy. Baby blues.
Pierwsza i kolejna ciąża.



About Nie szczepię

Nie szczepię
Recommended Posts × +

0 komentarze:

Prześlij komentarz