Nie masz pokarmu - nie dasz rady karmić piersią.

Wiele kobiet słyszy z rożnych źródeł, że:
- ma za mało pokarmu
- pokarm jest niewartościowy
- pokarm jest niewystarczający, aby wykarmić noworodka, niemowlaka
- dziecko płacze z powodu głodu, niedojadania
Wystawianie takich krzywdzących ocen wobec młodych mam, które mają pierwsze dziecko, nie nabyły pozytywnych doświadczeń z czasu karmienia piersią - działa demotywacyjnie.

Nie masz pokarmu - nie dasz rady karmić piersią. Autor: cruzdarocha2, na licencji CC0 Creative Commons, pixabay.com
Jestem przeciwniczką twierdzeń, że kobiety nie są w stanie wykarmić swojego potomstwa. Zakładam tu, że dziecko jest zdrowe, wędzidełko jest prawidłowe, noworodek jest przystawiany regularnie do piersi.

Kobieta nie zagłodzi swojego dziecka. Pokarm mamy jest w pełni wartościowy, odżywczy. Produkcja pokarmu jest wystarczająca, by zaspokoić potrzeby dziecka na każdym etapie jego życia noworodkowego, niemowlęcego.

Kobiety od zawsze karmiły piersią. Mleko modyfikowane to nowość. Pierwotnie mleko zastępcze było kierowane do dzieci chorych lub przebywających w placówkach opiekuńczo-wychowawczych.
Od karmienia piersią odchodzi się w krajach zachodnich,  ponieważ ta metoda karmienia wiąże się z większymi ograniczeniami dla matek, które szybko wracają na rynek pracy, kontynuują dalsze wykształcenie.

Dla mnie doskonałym przykładem kobiet karmiących są państwa na terenie których toczą się wojny lub gdzie panuje skrajna bieda. W takich warunkach kobiety nie mają dostępów do gadżetów, do mleka modyfikowanego. Karmią własnym pokarmem dlatego, że niejednokrotnie tylko tyle posiadają.

Dzięki temu, że jesteśmy kobietami - nasze dzieci mogą przetrwać nawet najcięższe warunki. Mają szanse żyć. Natura jest doskonała.
:-) Izabela
 Karmienie piersią. Obawy. 
 Czas z dzieckiem . Co robić, czego nie robić. 

 Zapraszam na facebooka :-) link

About Nie szczepię

Nie szczepię
Recommended Posts × +

1 komentarze:

  1. Zgadzam się z twierdzeniem, iż nie ma lepszego pokarmu jak kobiece mleko. Nie zgodzę się że kobieta może zawsze wykarmić swoje dziecko. Przy pierwszej córeczce naczytałam się tych haseł i uparcie mimo bólu popękanych brodawek itp karmiłam córkę co pół godziny. Non stop była głodna a ja starałam się z całych sił wytrwać. Mąż tłumaczył że dziecko głodne że trzeba dokarmić a ja twardo obstawiałam przy swoim. Po 12 dniach pediatra wysłała nas do szpitala że względu na całkowity brak kupki. (Była tylko szpitalna smółka). Okazało się że córka zaglodzona, krew gęsta jak u dorosłego opasłego mężczyzny. Po pierwsze kazali mi ściągnąć mleko i sprawdzić ile go jest. 60 ml z obu piersi. Kilka dni nawadniania i dokarmiania sztucznym mlekiem i córcia doszła do siebie. Wcześniej nawet nie płakała bo nie miała siły. Miałam jakaś blokadę psychiczną albo chciałam za bardzo. Karmilam córkę ściągniętym mlekiem co drugie karmienie. Tylko na tyle starczalo mojego melka. Przy drugim dziecku nastawiłam się że spróbuję karmić ale nic na siłę. Udało się. Karmiłam rok czasu. Dopiero powrót do pracy sprawił że straciłam pokarm.

    OdpowiedzUsuń