Dzień szczepienia, kolejne dni. Część 2.

Pamięć o tych chwilach pozostanie ze mną na zawsze. Czuję się współwinna chociaż wiem, że nie powinnam się winić.

Syn miał 16 tygodni czyli niespełna 4 miesiące.
Udało mi się zapisać dziecko na najbliższą środę- czyli dzień szczepień, wykonywania bilansów.
Do przychodni przyjechałam z mężem. Nie powiem, byłam mocno zestresowana, ale nie lękiem przed szczepieniem....a samą niekomfortową sytuacją, którą trzeba przetrwać. Kto lubi patrzeć na dziecko płaczące  przy zastrzyku?

Szczepienie miało być refundowane (3 wkłucia). Na płatną nie było funduszy. Oboje zdecydowaliśmy, że jeżeli to jest tylko kwestia ilości wkłuć to nie  będziemy dopłacać.
Byłam bardzo zadowolona z wizualnego wyglądu nowej przychodni...Przed gabinetem mąż trzymał synka na rękach. :-) Syn jak syn- pogodny, zaciekawiony
wszystkim co naokoło. Rozglądał się na boki, oglądał ściany, jakieś przypięte ilustracje . W tym okresie żywo interesowały go żyrandole, wiszące lampy.

Pediatra nie znała syna ze względu na to, że była to pierwsza wizyta. Standardowe osłuchanie, zajrzenie do ucha, do gardła.
Na przewijaku lekarka skontrolowała główkę , podciągała za rączki sprawdzając odruchy. Zwróciła uwagę, że synek napina się, wygina w literę "c". Wyglądało to na lekko podwyższone napięcie mięśniowe. Dostałam skierowanie do neurologa. Sama informacja o wzmożonym napięciu mięśniowym (WNM) mnie nie zaskoczyła. W poprzedniej przychodni synek miał stałą lekarkę, która znała go prawie od urodzenia. Sama (i na moje zapytania również) odpowiadała, że synek ma napięcie wzmożone, ale do 3 miesiąca życia jest to normalne, fizjologiczne i nie ma potrzeby panikować tylko obserwować.

Wracając do wizyty. Lekarka ze względu na wzmożone napięcie mięśniowe (WNM) powiedziała, że synek dostanie bezpieczniejszą, skojarzoną szczepionkę (Dtp2, hib2, polio1, Pentaxim). Wypisała również skierowanie do neurologa. Byłam zaskoczona, ale w gruncie rzeczy uznałam, że ok.., jedno wkłucie i to bez kosztów...

Samo szczepienie standardowo odbyło się w drugim pomieszczeniu. Synek wyrywał się , płakał. Pamiętam jak go mocno trzymałam za nóżki.
Jak go wzięłam na ręce zaraz się uspokoił. Zdziwiłam się, że jest taki "miękki". Patrzył spokojnym wzrokiem ...Hmm..
Zmęczył się płaczem, ale już po wszystkim.
Lekarz zapewniał , że dziecko może być senne, marudne, może gorączkować. Nie miałam najmniejszej świadomości, że może być inaczej. Poniekąd uśpiło to naszą czujność (na ile mogę w ogóle siebie tłumaczyć tym, że przełożyłam słowa lekarza nad własną intuicję).
Dzień szczepienia.
Autor:  Free-Photos, na licencji CC0 Creative Commons, pixabay.com

Po ok. 25 minutach  byliśmy w domu. Wracaliśmy autobusem.
Od tej chwili działałam zupełnie jak robot. Pierwsze dziecko, brak jakiegokolwiek doświadczenia z innymi dziećmi. Przede wszystkim zupełne niedowierzanie w to co widzę. Trudno to opisać.

Myślałam cały czas, że syn jest osłabiony przez płacz, stres  i musi odpocząć , odespać i wszystko wróci do normy. Bo jak inaczej?
Nie miał gorączki, nie pojawił się żaden odczyn w miejscu wkłucia.

Syn nie zasnął tylko strasznie płakał, krzyczał.  Krzyk mózgowy, nieutulony płacz.
Zaczął się cały wyginać w literę "s". Jak wąż. Miał spięte kończyny, a jednocześnie był bardzo wiotki.
Gdy położyłam go na plecy okazało się, że przestał podnosić główkę. Przeraźliwie krzyczał, robił się czerwony z wysiłku. Widać było, że nie ma sił.
Nagle okazało się, że jedno oczko ucieka mu na boki. Każda próba wzięcia go na ręce kończyła się tym, że nadal płakał albo przestawał. Był wtedy taki nienaturalnie cichy.
Na rękach był wiotki. Zupełnie nie trzymał główki . Wręcz przeciwnie . Przypominał "szmacianą lalkę" która nie stawia żadnego oporu.
Jego wzrok zrobił się szklisty, pusty. Nie patrzył na mnie, na tatę. Tylko przed siebie. Nie wodził wzrokiem za nami, nie reagował na nasze słowa.
Nie uśmiechał się. Jego twarz wyglądała jak maska. Poza płaczem, ostrym krzykiem "yyyy" (przy którym musiał się mocno napinać) - nie wydawał żadnych dźwięków.
Nie głużył, zanikły sylaby. Po szczepieniu zanik mowy. Barwa głosu.
Jak go odkładałam do łóżka nie wskazywał piersi. Nie interesował się mlekiem, ciepłym dotykiem mamy...Leżał tak plackiem, a ja nachylam się z piersią nad nim. On wówczas chwytał brodawkę i ssał, ale trwało to chwilkę i puszczał. Jakby nie miał siły ssać. Dostawiałam go w takim sposób co 15 minut.
Jak robił kupkę nic nie sygnalizował. Nie stękał, nie napinał się. Nie dawał żądnych oznak. Po prostu...leżałam obok niego i  w pewnej chwili czułam zapach kupy w pieluszce. Po szczepieniu - zmiany w sposobie wypróżniania.
Nie odwracał nawet główki w bok za piersią, za czymkolwiek innych. Za kocykiem, zabawką, za moją ręką.

Pamiętam jak wahaliśmy się oboje czy nie podjechać na pogotowie.
Absurd prawda? Jak można w ogóle się zastanawiać?
Można. Może wyda się to KOSMOSEM ale cały czas myślałam, że to zmęczenie. Jutro wstanę , synek będzie wyspany, zregeneruje siły i będzie normalnie.
Wiem, że gdyby nie moje wahania mąż zabrałby syna do lekarza. Jednak zdał się na mnie jako że to ja wiem lepiej.

Następnego dnia sytuacja nie uległa poprawie. Maż był w pracy. Po południu przyszedł na chwilkę mój ojciec i siostra. Pamiętam słowa ojca:
- "Co on taki dziwny?"
Brał go na ręce, a on nie reagował na dziadka tylko patrzył gdzieś w bok czy przed siebie.
Opowiedziałam o tym co się stało. Ojciec powiedział, że może przesadzam, żebym nie panikowała, może ma gorszy dzień. Już nawet dokładnie nie pamiętam. To nie ma znaczenia co mówił. To ja jestem matką.

Mąż wrócił z pracy i ustaliliśmy, że następnego dnia podjedziemy do przychodni. Tegoż dnia zapisaliśmy się też na wizytę do neurologa , prywatnie.
Akurat wypadał weekend i trzeba było poczekać. W przychodni nie było akurat pediatry która widziała dziecko przed szczepieniem. Był inny lekarz, który nie zobaczył niczego niepokojącego w zachowaniu dziecka.

Przez 5 dób od  szczepienia zachowanie synka nie uległo zmianie. Wizyta u neurologa skończyła się skierowaniem od zaraz na oddział neurologiczny  gdzie syn przebywał 4 doby.
W tym czasie zrobiono mu podstawowe badania krwi, usg jamy brzucha, eeg oraz usg przezciemiączkowe. Badania wyszły w normie. Tylko zapis eeg wykazał jakieś wyostrzenia.
Więcej na temat pobytu w szpitalu można przeczytać w poście: Pobyt w szpitalu po szczepieniu. Część 3.

Dopisek:

Latami wmawia się nam, że nic groźnego nie może się stać po szczepieniu. Zachowałam się jak zaprogramowany robot a nie jak człowiek, który widzi, myśli, czuje.
Intuicja mówiła mi, że coś jest nie tak. Oboje z mężem wiedzieliśmy że coś dzieje się nie tak i nie dopuszczaliśmy nawet myśli że właśnie w tej chwili stan zdrowia naszego dziecka znacznie się pogorszył.
Pewnie, że z czasem przyszła świadomość, wiedza tego co zaszło. Ale wówczas?
Widziałam dziecko a wierzyłam, że to tylko zmęczenie , niezależnie jak bardzo "dziwny" był to stan.

 Izabela

Zapraszam na facebooka :link

About Nie szczepię

Nie szczepię
Recommended Posts × +

1 komentarze: